jeszcze żyję!
z zimą wiadomo jak jest - zimno, ciemno, nic się nie chce, foty nie wychodzą i najlepiej byłoby te kilka miesięcy przespać;) taki właśnie miałam plan. ale wiosna nijak nadejść nie chce, a o mnie już się co niektórzy zaczynają dopytywać (kochani <3 ^^), więc dementuję ewentualne plotki - nie umarłam, nie porzuciłam blogowania, ot tak, jakoś się nie składało...;) ale obiecuję poprawę!
dzisiaj tak trochę wszystko i nic, same zaległości;)
na początek kosmetyczna-wyzwanie. moja koleżanka ma koleżankę. z gatunku Tych Specjalnych:) jeszcze w zeszłym roku zostałam poproszona o wykonanie prezentu urodzinowego. dowiedziałam się, w telegraficznym skrócie, że przyjaciółka jest z rodzaju kobiet wyzwolonych, a nad lazurowe morza i piaszczyste plaże, zdecydowanie przedkłada lodowce i skandynawskie krajobrazy. ponadto kosmetyczka miała być kompaktowa i mieścić niezbędne w podróży przybory.
kosmetyczka jest nie za duża, nie za mała. rączki uplotłam na bardku, sznureczek, którym obszyłam brzeg, zmotałam na palcach. w środek wmontowałam podszewkę w kolorze, którego nie pamiętam, ale wszystko trzymało się chłodno-skandynawskich klimatów:)
z kolei ten materiał to "skutek uboczny" zakupu tkaniny na retro sukienkę (o której może następnym razem). leżał sobie taki samotny metr... jak można było go nie przytulić?^^ śliczne błękitne guziczki sprezentowała mi natomiast babcia K., dokładnie w dniu tkaninowych zakupów. od razu wiedziałam, gdzie wylądują:)
żeby nie było tak kompletnie bezfilcowo, taki tam pokrowiec:
dzisiaj tak trochę wszystko i nic, same zaległości;)
na początek kosmetyczna-wyzwanie. moja koleżanka ma koleżankę. z gatunku Tych Specjalnych:) jeszcze w zeszłym roku zostałam poproszona o wykonanie prezentu urodzinowego. dowiedziałam się, w telegraficznym skrócie, że przyjaciółka jest z rodzaju kobiet wyzwolonych, a nad lazurowe morza i piaszczyste plaże, zdecydowanie przedkłada lodowce i skandynawskie krajobrazy. ponadto kosmetyczka miała być kompaktowa i mieścić niezbędne w podróży przybory.
kosmetyczka jest nie za duża, nie za mała. rączki uplotłam na bardku, sznureczek, którym obszyłam brzeg, zmotałam na palcach. w środek wmontowałam podszewkę w kolorze, którego nie pamiętam, ale wszystko trzymało się chłodno-skandynawskich klimatów:)
skoro już jesteśmy przy szyciu, to hurtem pochwalę się dwoma spódniczkami, uszytymi gdzieś w międzyczasie. jako modelka, znana już z poprzedniej notki Eliza.
w folkowej spódnicy przelatałam kawał lata i tyle jesieni, na ile pogoda pozwoliła. piękną kwiatową zasłonkę, z której powstała, dorwałam oczywiście w second handzie za jakieś grosze. to ciuch o najwyższym współczynniku ceny dodatków do ceny materiału... jakieś 10 czy 12:1 XD
żeby nie było tak kompletnie bezfilcowo, taki tam pokrowiec:
do następnego! oby szybciej niż ostatnio i już w bardziej wiosennych okolicznościach przyrody:)
:D No nie wiesz nawet jak się ucieszyłam, że wróciłaś na łono blogera :D Serio już się martwiłam =)
OdpowiedzUsuńSpódnica folkowa miodzio! Ja osobiście uwielbiam ten klimat więc wyjątkowo mocno przypadła mi do gustu. A smukła kibić godna pozazdroszczenia ;)
Torba... Wygląda profesjonalnie jeszcze jak mówisz, że sama to wyplotłaś... jestem pod wrażeniem.
Nie mogę się doczekać następnego Twojego wpisu :)
ha! nawet nie wiesz, jak MI jest miło, że ktoś mnie jednak czyta^^
Usuńkibić Elizy niestety jest bardziej imponująca niż moja i wynosi, o zgrozo, 58cm! tyle to ja chyba miałam w podstawówce T.T
A jak przygotowania do Wielkanocy? (choć za oknem śnieg) :D
OdpowiedzUsuńZuzanna